czwartek, 21 stycznia 2016

Śnieg na ulicach, srebrne kropki na ubraniach, roziskrzone powietrze, czarodziejska różdżka, herbata z rumem w jakimś pięknym miejscu. Po ulicy płynie się a nie spaceruje, unosi się jakieś 2 cm nad chodnikiem. Czubkami butów muska się bruk, ale buty nie niszczą się od tego. Dożo rzeczy robi się nieuważnie, ale nic nie szkodzi, bo nawet gdy zrobi sie je źle można je z urokiem i gracją naprawić. Pada śnieg. Delikatnie osypuje się na włosy jakby był pokruszonym opłatkiem. Kiedy pada śnieg na mrozie nie jest tak zimno. Nie trzeba przestępować z nogi na nogę i rozcierać ud, dlatego że nie założyło się dziś ciepłych rajstop, a sukienka , chociaż ciepła, jest zadziwiająco krótka. Nie ważne, że nie zdążyło się rano na tramwaj. Ważne, że można radować się srebrnym pyłem lecącym z nieba. Dzisiaj jest mało dokumentów, a wszystko co mam przy sobie jest niezwykle lekkie. Chcę trochę kolorów. Chcę czerwieni. Na ustach, w akcentach, kokardach, ozdobach, paznokciach. Chcę czegoś z Tobą.

Uciekłam z jednej klatki by zatrzasnąć się w drugiej. Nie mogę spać, trudno logicznie myśleć. Jesteś dymem. Kształtem z dymu, który się pojawił na chwilę tylko, by zniknąć na zawsze i już nigdy nie ukazać się w tym samym kształcie. Jesteś sobą. Ja przecież wiem kim, ponieważ jestem gąbką która wsiąka wszystkie iluzje.




Brak komentarzy: