Było pożegnanie, lecz nie na długo. Nic nie jest na długo, a już na pewno nie na zawsze. Jeśli raz urodzi się w człowieku małe zwierzątko to będzie w nim zawsze. Nie ważne co ten człowiek zrobi, jak bardzo wpisze się w społeczne ramy, ile wykona gestów na pozór uznawanych za człowiecze i moralne.
Człowiek ogólnie rzecz biorąc jest strasznym gównem. Człowiek to obrzydliwy twór poddany rytmowi fekaliów, rytmowi kurwy natury, która jest pojebaną suką psychopatką, bardziej okrutną niż tzw. wynaturzenia. Człowiek przychodzi na świat w w chuj skurwiały obrzydliwy sposób i w takim samym stylu go opuszcza. Wszystko w bólu, zgniliźnie, samotności, gównie, błocie. Ten czas między jednym a drugim na ogół nie bywa lepszy.
A potem chuj. Jeden wielki chuj. Jedna wielka jebana popierdolona niedoogarnięcia chujowa pustka. Nicość.
I na co to wszystko?
Czemu nikt nie dał ci nicości na wstępie? Czemu sam musisz do niej dojść raniąc się tak bardzo i tak ciężko, tak długą drogę przebywając? W jakim celu? Nie ma celu...nie ma sensu...nie ma niczego, czego wartoby się uczepić. Tak na prawdę nie ma kurwa NIC.
No to może nie chce mi się bawić w tą gierkę bez sensu. Bez wygranej, przegranej, bez sumowania punktów, wypłacania nagrody. Wielkie miałkie nic. Może nie chce mi się być miłą dla ludzi, nie chce mi się rozmawiać z nimi, przejmować ich losem, uprawiać rozmów o wielkim gównie. Nie chce mi się kurwa nic. Nie chce mi się patrzeć, słuchać, myśleć.
Czy w oddychaniu jest jakikolwiek sens? Czy jest jakikolwiek sens w jedzeniu czekoladek, skoro albo ich słodycz ci się znudzi albo się porzygasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz