sobota, 29 grudnia 2007

"Lalka jest senna i blada jak płótno,
Siedzi sama pod stołem, tak jej smutno, tak smutno.
Za oknem jest na pewno zgarbiony człowieczek
I koszyk ma pełen cieniutkich szpileczek.
Wtyka je w szpary murów, aż lecą pyłki tynku,
Nie ma miłosierdzia i nie ma odpoczynku.
Krysia, jak tylko wróci, wyjdzie na ganek z bacikiem.
I może wtedy człowieczek przepadnie z płaczem i krzykiem"

piątek, 14 grudnia 2007

teatrzyk jednego aktora
naciagasz na dłoń szmacianą pacynke
dajesz jej życie
życie?
wprawiasz ją w ruch
między gałganki jej głowy wkładasz swoje myśli
w jej martwe usta sączysz jad swoich słów
jej serduszko z waty podskakuje w rytm twoich fantazji
głupi rekwizyt

wtorek, 11 grudnia 2007

sobota, 8 grudnia 2007

Samotność.Wśród grobowej ciszy biblioteki.Wśród zapachu papieru, zapachu od dawna martwych wzruszeń, zamazanych i pożółkłych ze starości kart pamięci. Wdycham smród literackiej smierci i minionych epok, smutnych jak stare zdjęcie uśmiechniętych ludzi, których dawno ziemia już nie nosi ale pochłoneła ich w swe czarne trzewia...i dzis zdaje sie to takie zwykłe.

Normalna kolej rzeczy, noc po dniu, dzień po nocy, ból po radości. jakby nigdy nie było9 rozpaczy, na nikogo nie spadłaby groza, nie wypełnianoby smutnej powinności.

Śmierć-obrazek stary lub nowy, wciąz ta sama rama, słodki zapach, niewinny kwiat, lakierowane drewno, żreć, chlać wóde, zdeptać by być zdeptanym.

Cięzkie mam oczy, ukryty smutek noszą. Cisza, cisza, wielka cisza.Nie umiem dziś mówić, nie słyszę, pochlaniam mrok umierając w świetle. Senność przychodzi i odchodzi. chwila nadziei a potem...zwykły dzień. Pryska czar. Znów umiera Julia, znów kazdy potwór na tej ziemi otrzymuje swoją porcje miłości. "CMENTARZE SĄ PEŁNE KOCHANKÓW"

Nie wiesz ile złej krwi toczy moje żyły. Nawet szczur nie hałasuje w koszu na suchy chleb. wciąz smutne historie, straty nie do odrobienia.

To tylko zimna ciemna noc. Znów ląduje na planecie zapomnianej, na krańcu kosmosu. Tu nie dochodzi głos absolutu. tu nie ma życia.

Brudna krew przyjeła komunie alkoholu, sacrum zmieszało sie z profanum
- urwali skrzydła i każą latać???

Cieplej, coraz cieplej. Czas sie cofa daleko, daleko...Znów umieram jako bohaterka jednej nocy i znów otwieram oczy by lepiej przyjżec sie tej ochydzie. To ty chciałeś mnie zabić czy to ja chciałam żebyś mnie zabił? Nie pamiętam...

Ćma nigdy nie ucieka ze swej niewoli.

To tylko zimny ciemny poranek. Odkrywam że magia nie istnieje. Nie ma znaczenia którą stroną ulicy chodzę. Lewa czy prawa, a może do połowy prawa a potem lewa. Nie ma to znaczenia.

To tylko zimny ciemny dzień. siedze w pokoju pana Kaziemierza. Nie ma go. Płyną minuty których nikt mi nie zwróci. Nikt z nikim nie rozlicza sie na godziny, sekundy. Słoiki jakies tu stoją a w jednym z nich pyłek kwiatowy. pokarało mnie za ciekawośc i dostałam imadłem w głowe. Pyłek kwiatowy...jakie to eteryczne. Szkoda że nie ma tu Calineczki, mogłabym ją zdeptać albo zmiażdżyć imadłem.nienawidzę tej szmaty.

czwartek, 19 lipca 2007

To było wczoraj czy przedwczoraj? A może tydzień temu? Pół roku temu, chyba rok... Flashback z otchłani. Pasożytniczy Bóg rozgryzł mój nadgarstek i ssał ze mnie krew aż stałam sie blada jak papierek. Chciałam wtedy ulecieć ale nie pozwolono mi. Wróciłam. Zawsze wracam.
butelki
i kieliszki i talerze
bukiety kwiatów - rozpaczliwa samotność więdnie krzycząc pożółkłą szarością wprost do mojego serca
wiszę na krzyżu
chrystusowa padlina która dławi was krzykiem
nienawidzi...
chce wsadzić palce w wasze oczy, rozpruć wam bebechy, ciagnąc wasze flaki po ziemi
NIENAWIDZĘ WAS!!!
co z tego małe ludziki?
moje truchło zbiera wasze łzy i pyta -
co to za świat, co za przestrzeń, który czas?
gdzie miłośc jest złem

"kochają swojego pasożytniczego boga a jednak ukrzyżują mnie"

wtorek, 15 maja 2007

słyszysz huk miasta w oddali? chcesz stać sie jego częścią, ogniwem w łańcuchu głupoty i pustki? ja nie. stoje więc na krańcu świata przed własna przepaścią, dziurą w duszy, czeluscią czarnego grobu...
jak długo można koić zmysły wciągając błękitosrebrny dym głęboko w płuca? jak długo mozna odsuwac od siebie krwawe szczątki fantomu wszechszczęścia , który rozpadł sie i nie powstanie juz nigdy? jak długo mozna karmic sie iluzjami, osuszać palące łzy tymi strzepkami iluzorycznego spokoju?
nie ma słońca, jest tylko cień...
dusza moja opływa mrokiem, a ja znów udaję że widze blask słoneczny i że nie wypala on mi wnętrzności, nie wysusza kości na popiół, nie rozdziera duszy potokiem stłumionego krzyku, chłonącej niczym czarna dziura pustki, zwierzęcej tęsknoty i żalu za wszystko do wszystkiego.
moje dni skończyły sie dawno temu...moje noce przekształciły sie w bramy piekieł
nie ma juz nic...nic...nie mam mnie...umarłam tak dawno że nawet nie pamietam jak wyglądało moje zycie...
więc jak długo będe stac nad ta przepaścią? wyroki ananke sa nieodwracalne...
nie będzie mi nigdy dane ożyc na nowo.na wieki jestem potępiona
a więc?
"baby, don't fear the reaper
romeo and juliet are together in eternity"
lecz moja wieczność mineła

poniedziałek, 19 marca 2007

Puste, puste zamczysko.Księżniczka nudzi się w samotności, jest senna, jest blada, wogóle źle dziś wygląda. Wcale nie ma zamiaru opuszczać swojej Bezsennej Wieży. Marzy...Chłód wkrada sie przez okno. Księżniczka marźnie więc w samotności. Kokosowe Cukierki, które na wpół potajemnie dostarcza jej Zielony Duszek już dawno przestały działać. Księżniczka nie chce więcej. Boi się , że zżyga swoje życie. ale wieczorem...któż wie.

Ktoś z wizyta ma przyjechać późnym popołudniem. księżniczka sie dąsa. Nie będzie dla niego czesać sie i malować, nie będzie sie stroić. Fi donc! Niedoczekanie. Patrzy więc tęsknie za okno i zastanawia sie co zrobic z ta wiecznością.

Znów za są krnąbrność Księżniczka spędza dzień w Bezsennej Wieży. Ach! Gdyby mogła ich wszystkich ściąc! Wszystkich! Prawie co do jednego, tych rycerzy blaszanych,tych giermków mazgai, te dwórki bezrozumne, wiejskie baby brzydkie i czerstwe, te duszki zielone i innych kolorów, te głupie dziewice co życia nie znają, te elfy wstrętne co swymi wyłupiastymi gałami wpatrywać sie w jej dusze próbują. Och, ściełaby ich prawie wszystkich!

Ale cóż to za gafa byłaby towarzyska, co za nietakt i niegrzeczność po której tylko niesmak by pozostał i samotność jeszcze większa...Nawet trefniś Księżniczki dziś nie bawi...A wczoraj cóż to za pyszna zabawa była. Bez nic, bez nich wszystkich, parszywych nikczemników. Księżniczka rada do karczmy zawitać była. A tam cóż...piwo złote i zielone, cygarety smaczne i mniej smaczne, tłum minstreli zdolnych i tych mniej zdolnych. Wojowie dzielni księżniczke zabawiali, coraz to inszy do jej zacnej ławy sie przysiadał a wieśniactwo ściany podpierawszy śliniło sie na widok Księżniczki i jej pysznej zabawy. Ach działo sie, działo. I pieśni śpiewano na cześć słodkiej Księżniczki. Tańce, muzyka i radość brzęcząca.

A dziś? Mrok otulił drzewa w lesie, księżyc przyniósł szyderczy uśmiech, chłód wpełza między włosy Księzniczki. A ta łzy nawet nie utoczy bo tak wielka pustka w niej drzemie. Więc spać znów jej samej przyjdzie w samotnym łożu, na planecie, dalekiej, zapomnianej.