poniedziałek, 24 października 2016

I jak?

Inaczej…

Inaczej niż zawsze.

Co zrobić?
By nie rozpuścić płatka śniegu, który sfrunął na moja dłoń? Co zrobić by nie strącić pyłu z motylich skrzydeł? By nie wypuścić z dłoni pyłku na zimny wiatr?

Nadal jestem potworem. Tym samym co zawsze. A teraz przyszło mi tańczyć na kruchym lodzie. Psuć i budować - to to, co umiem najlepiej. Trwonić, marnować, obracać w zgliszcza a potem sklejać źdźbło po źdźble z najbardziej czułą precyzją. Nie mogę już tego robić. Mówię sobie, że nie mogę. Ale co zrobić gdy przychodzą te chwile kiedy muszę? Nie wiem, nie wiem, nie wiem…

Jak pozwolić sobie kochać siebie? Jak to wszystko zrobić?

Chcę znów Twoich ramion, w których chowam się by trwać w podarowanej chwili spokoju i wytchnienia. Chcę Twoich dłoni, które zakryją mój wstyd i moje oczy. Chcę Twoich ust które pozwolą zapomnieć zapomnieć zapomnieć! Ogrzać się w tym świetle, przy tym płomieniu, który jak nigdy dotąd prowadzi mnie w stronę życia, a oddala od pustej otchłani.

Cóż mogą znaczyć te dwa słowa, jaką wartość mieć w sobie? Tyle razy nieprawdziwie powtarzane, chociaż nigdy nie kłamliwie? Nie mogą przekazać więcej niż literalna oczywistość. Nie są w stanie dorównać iluminacji ćmy wyrwanej ze świata ciemności. Nie są w stanie pokazać niczego.

Pięknie. Pięknie obudził mnie świat z letargu.