poniedziałek, 28 grudnia 2015

Przenikasz mnie, tak bardzo mnie przenikasz każdego dnia. Czasem już nie wiem w jakim kraju żyję, którym powietrzem oddycham. Nie ważne nic. Nic już nie jest ważne. Bo jesteś Ty, a kiedy jesteś cała reszta traci sens. Nie ma wyborów, nie ma wolnej woli. Bo wszystko się już stało poza nami. Tak być musiało, nie było odwrotu. W takiej sytuacji nie ma czego żałować, bo nic nie mogliśmy zrobić. A ja to lubię i chcę tego coraz więcej. Każdego dnia, więcej i więcej. Teraz chcę wszystkiego.

Twój wstyd, Twoja niepewność rozczuliły mnie do dna samego. Teraz jesteś wszędzie. Z każdym krokiem czuję Twoją obecność.

Dostałam coś pięknego. Muszę dołożyć wszelkich starań by obchodzić się z tym z szacunkiem. Z najbardziej kruchą delikatnością, z wielką czułością i ostrożnością.

niedziela, 20 grudnia 2015

Niedziela
Nie jest dniem tygodnia
Ale stanem umysłu
Który odbija się pomiędzy
Poczuciem winy a odniesionymi ranami

Dzisiaj wstaje się zbyt późno
Bo wczoraj zasypia się zbyt późno
Odczuwa się złudną równowagę
Pomiędzy dziś
A wczorajszą wódką

Budzi się pod ciężarem
Nie do końca prawdziwych historii
I doprawdy nie wie się

Czy ktoś cię jeszcze kocha

sobota, 19 grudnia 2015

Im bardziej cieszę się z mojej wolności, tym bardziej mnie zniewalasz. Czasem nie mogę nic. Nie mogę wejść do środka ani zostać na zewnątrz. Muszę stać w progu.

Czasami przeraża mnie brak serca u innych ludzi i wtedy tak bardzo wierzę w Ciebie.

Bywa, że nie widzę dla siebie miejsca nigdzie. Nie mam żadnych przestrzeni aby egzystować. Wychodzę ze wszystkich relacji i staję obok nich. Wtedy chcę, żebyś do mnie przyszedł.

Jeśli przyjdziesz do mnie będę całować Twoje dłonie.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Obsesja seksualna. Z Tobą. O Tobie.

Wściekły zwierzęcy głód. Bezwstydny, krwisty, dyszący.

Rozkosz i ból. Rozkosz!

Tam, na końcu tej dzielnicy i na początku tamtej. To nie mogło być lepsze.

Jestem taka głodna i taka szczęśliwa.

wtorek, 8 grudnia 2015

Wszystko zgniło, zczerniało, cofnęło się w mrok. Zgasły wszystkie światła w mieście. Wszystko co kochałam opuściło mnie. Wszystko czego pragnęłam uległo unicestwieniu.
Umarłam dzisiaj tyle razy, że przestałam liczyć. Znowu umarłam.

niedziela, 6 grudnia 2015

Dzielna kobieta i zbita dziewczynka zamieszkały w jednym ciele. Nie lubią siebie i nie chcą się znać. Jest ciasno, więc muszą nieustannie walczyć o przestrzeń. Opierają się o siebie plecami, ale nie odwróca w swoją stronę twarzy. Patrzą w przeciwnych kierunkach. Każda z nich che wygrać.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Umarłam, bo tak bardzo chciałam żyć. Umarłam śmiercią psa przywiązanego do drzewa. Mam psie oczy, delikatne ruchy palcy, nieobecne spojrzenie. Chodzę po ulicy nie podnosząc głowy. Uśmiecham się, gdy czuje ludzką obecnośc obok siebie. Tak świetnie jestem wytresowana. Rozmazał mi sie makijaż. To przez ten cholerny wiatr. Kilka razy zapomniałam słów. To przez niewyspanie. Tak świetnie umiem umierać w ukryciu, tak perfekcyjnie umiem być niepostrzeżenie martwa. Oszustka idealna. Jeśli ... jeśli kiedykolwiek Ty...to ja nigdy nic.  Obiecuję.

Żal mi samej siebie. Szkoda mi tego dzieciątka, które nauczyło się jedynie przyjmować ciosy i atakować. Perfekcyjnie wyszkoliło się w byciu gotowym do walki. Nauczylo się nie szanować swojego ducha i ciała. Zatruwać je, pokrywać bliznami. Burzyć i budować. Bo przecież wszystko da się jakoś naprawić, połatać. Coś urwać, coś doszyć. To dziecko nauczyło się tak cholernie nie zasługiwać.

Płaczę nad rzeczami, których wcale nie było wczoraj i kilkadziesiąt lat temu. Zmyśliłam je sobie, wydawały mi się. Bo nie zasłużyłam nawet na to, by były one prawdziwe. Nie zasłużyłam sobie na żadne współczucie i żadne ukojenie. Katów nigdy nie było, a jeśli nawet, to zostali uniewinnieni. Nie ma nad czym płakac, nie ma powodu do mazania się. "Jesteś nienormalna! Jesteś głupia!"Może...nie wiem. Na pewno nieadekwatna. I niezdolna. Do bycia normalną.

niedziela, 29 listopada 2015

Strzeliłam sobie w głowę dwoma słowami. TYMI słowami. Ty dostałeś odłamkiem.

Myślałam, że to droga do wolności ale okazało się że to zniewolenie.

Oplotłeś mnie ciepłymi ramionami, wyszeptałeś mi do ucha. Twój głos był tak szczery i kruchy. Kapitulacja. Silna, szorstka, ciepła dłoń. Spłoszone oczy.

Za górami, za lasami. Niedługo spadnie śnieg. Przykryje drogi. Będę stać w czarnym oknie.

Przeżyjemy kochany?

niedziela, 22 listopada 2015

W niedzielny poranek obudziłam się na pustyni. Bywa i tak...zasypiasz w jakimś miejscu a budzisz się w innym. A więc znowu. Tylko ja i piasek. Nic poza tym. Znowu muszę wstać, otrzepać sie z pyłu i iść przed siebie zupełnie sama. Sama, samodzielna. Do bólu samodzielna. Idę więc w stronę horyzontu by dojśc do kolejnego dnia. Na piasku zauważam złowieszczy zygzak. Żmija znowu tu jest. Podpełza do mnie, owija się wokół mnie i już jest na moim ramieniu. Znowu robi to samo. Szepcze mi do ucha "nie zasługujesz". Jak oprzeć się jej w tej strasznej samotni? Jak jej nie uwierzyć?

wtorek, 10 listopada 2015

Już wiem, że światy są dwa. Obydwa są moje.

Ten w którym nie ma Ciebie. Ten w którym w żaden sposób nie obcujesz, nie ma świadomości istnienia Ciebie. Nie ma wspomnień, nie ma zapachu, nie ma myśli. Nie mamy ze sobą nic wspólnego. Bo nie istniejesz. I nigdy nie istniałeś. Totalna nieświadomośc Twojej osoby.

I ten drugi. Cały wypełniony Tobą. Ten, w którym tylko Ty jesteś jedyną treścią. Ty wypełniasz mi każdą chwilę niezależnie od tego gdzie jestem i co robię. Sprawiasz, że moje myśli panikują i konwulsyjnie rozbiegają się we wszystkie strony. Nie mogę ich zebrać. Niczego nie mogę zebrać, uporządkować, uładzić. Jestem jaka jestem. Jestem naga. Jestem sobą. Jestem wyciem i skowytem, piekielnym pożądaniem. Zasypiam snem nieświadomym i jałowym a budzę się w mokrej pościeli. Śnię o krwi i bólu...Czemu? Czemu, skoro tak bardzo wypełniona jestem miłością, tak bardzo, że zaraz wszystko wyrzygam! Sama nie wiem czego bardziej pragnę. Tego żebyś mnie napełnił czy do końca rozpruł...

wtorek, 3 listopada 2015

Czasami zdarza się palimpsest z otchłani. Dzień, mgnienie, sen, cokolwiek...co przypomina przeszłość. Dawno zaponiane szaleństwo ożywa i przybiera inne kształty. Dławi, smuci, sprowadza na manowce.

Krew. Po pierwsze krew. Otwarta rana z której sączy się czerwona paranoja. Kąpiel w ogromnej wannie pełnej bąbelków i truskawkowej piany  zeszpeca zwykła krew. Z otwartej rany. Jakże mi przykro, że zepsułam kąpiel.

Przyjmuję nagły cios. Odbieram go jako śmiertelny. Szampan z moich żył uświetnia truskawkową wodę. Truskawki i bita śmietana. Wielkie NIC kiedy mówisz te słowa...

Krwawię mocno lecz nie korzystam z możliwości ucieczki. Walczę z potrzebą zabicia ciebie lub siebie. Przegrywam...Zanurzam się w truskawkową pianę...Znowu mnie pokonałeś. Poniżyłes tak jak lubisz.


PRZESZŁOŚĆ

Jak to cudownie brzmi...przeszłość...mmmmmmmm

poniedziałek, 19 października 2015

Nigdy nie powinnam zapominać jak blisko mnie jest obłęd każdego dnia.

niedziela, 18 października 2015

Jestem małą dziewczynką która woła swojego tatusia w ciemności. Jestem dorosłą kobietą wołającą mężczyznę do swojego łona. Jestem suką która wychodzi wieczorem z nory i woła na noc swoje szczenięta. Wołam. Każdą częścią ciała wołam!

Goreje we mnie wszystko co tylko może płonąć w człowieku i zwierzęciu.

Zaczęła się ruja we wszystkich częściach mojego ciała i duszy. Przypominam sobie prastare uczucia. Nie mogę uwierzyć, że są tutaj znowu.

Kreujemy nową przestrzeń
Omawiamy wszystkie sprawy
Chcemy siebie
Habrowy jest kolor naszych oczu
Admirujemy siebie nawzajem
Miłość mieszka między naszymi ustami

Ciała nasze są w ciągłej gotowości
I zawsze pragną by się złączyć
Emanują do siebie wszystkimi zmysłami

czwartek, 15 października 2015

Upiecz ze mnie chleb
Ułóż mnie w dziwne kształty
Wydrąż mnie do cna
Do ostatniego nerwu

Wypal na mojej skórze
Ślady swojej śliny
Zostaw na niej wszystkie
Blizny pocałunków

Zużyj mnie do końca
Zrób to tak jak lubisz
Nie zostaw nic juź dla mnie
Ani dla nikogo



P. Mówiłam, że nie. Ale jednak tak.

Tak?

TAK!

poniedziałek, 5 października 2015

Mam 15 lat i umieram z rozkoszy i zapomnienia pod dotykiem Twoich gorących miękkich ust.

środa, 30 września 2015

Okazuje się, że wiele rzeczy może być fajnych. Nawet rozstania okazują się sexy. Bawię się wszystkim.                                                                                           Słodycz, sama słodycz. Jestem wszystkim i mogę wszystko.

czwartek, 17 września 2015

Bezsłownie obiecałam Ci służebność. A więc jestem. Twoja. Tak bardzo cholernie Twoja.

Co trzeba mówić? Tak jak ustaliliśmy na początku - to co się myśli. A co mówić, jeśli nie wie się co się myśli?

Czego oczekujesz? Być może tego, czego Ci nie dam...A ja?

Zapach. Zapach jest pułapką. Obiecuje, zaprząta uwagę, a nawet zdradza sekrety. Twoja skóra sunie po mojej, przenikaja się nasze komórki, przyjmujemy komunię z siebie nawzajem ale nic nie mówimy o tych sprawach. Jesteśmy twardzi. Jesteśmy dzielni. Marzymy! Och jak my kurwa marzymy! W nieskończoność. Siedzimy nieskończenie w poczekalni. Lecz pomimo naszej dzielności brak nam odwagi by z niej wyjść.

Dzieje się tak wiele, lecz to pewne że nie stanie się nic.


piątek, 7 sierpnia 2015

Kiedy bardzo się o cos modlisz i to w końcu nadchodzi, okazuje się, że wlazłeś w nieswoje buty.

Nie mam uczuć. Nie czuję nic. Nie pragnę, nie kocham, nie lubię, nie tęsknię, nie umieram. Pustka. Czysta pustka.

Można oszaleć. Lecz to spokojniejsze szaleństwo.

Jestem idealna. Jestem wspaniałym produktem. Jestem czymś, za co każdy zapłaciłby milion dolarów. Jestem spokojna, jestem uśmiechnięta, jestem piękna, mam kolorową sukienke, posprzątane mieszkanie i ugotowaną kolację. Nie chce niczego, niczego nie oczekuję. Nic nie biorę. Mogę jedynie dawać. Jestem po stokroć pusta!

Czy to jest oszustwo? Nie, bo ja nie udaję. Taka teraz jestem. A co pomyślisz to Twoje. Nie będzie mi przykro gdy prawda okaże się blagą. Nie ma nic. Nie ma na całym świecie niczego co moglabym odczuwać. Uragniony raj. A jednak nie jest mi w nim zbyt dobrze.

Jedyne co kontaktuje mnie z rzeczywistością to zapach. I kubek z resztką kawy. Trzy papierosy w popielniczce.

czwartek, 23 lipca 2015

Ustało. Zatrzymało sie. Ciiii cisza

Tylko po to aby rozkwitnąć. Aby wybuchnąć! Jeszcze większym absurdem niż do tej pory!


czwartek, 9 lipca 2015

Ile strachu a ile imaginacji?

To nie była pomyłka, to nie było potknięcie się przez nieuwagę. To był skok w przepaść. Pozbawiony świadomości ale z pełna wiedzą, że tam na dole nie będzie poduszek, tylko ostre skały o które roztrzaskam się doszczętnie. Chciałam to skoczyłam. Lecąc oszukiwałam cały świat i siebie, że będzie inaczej, że jestem bezpieczna. Ozdobiłam pysk świętym usmiechem i pobiegłam nie ogladając się za siebie. Kłamiąc sobie samej, że to wcale nie jest śmiertelne niebezpieczeństwo.

Skoczyłam. Lecę. Widzę już skały. Uśmiech znika, wykrzywia mi usta, przywiązuje do brody dwukilogramowy ciężarek, łzy pociekły. Odwrotu nie ma. Nie było od samego początku.

Jestem. Twoja. Dziwka. Dziecko.

Pies wpycha głowę pod Twoją dłoń.

Potrzebuję krwi. Swojej.

W końcu przyszedł. BÓL. Pierdolony przyjaciel, moje lustrzane odbicie. Moje, tylko moje. Swoje, znane, bezpieczne bolenie. Oczekiwana kara za szczęście. Nie można być szczęśliwym, nie można się śmiać, nie można tak długo nie płakać!!! Bo w końcu przyjdzie ON, złapie za ryj, dognie do ziemi, wyrucha i zeszmaci. Trzeba płakać, trzeba być obolałym w jakis sposób na codzień, trzeba pielęgnować smutek. Wtedy kara nie będzie tak sroga. Nie sponiewiera tak bardzo. Sama chciałam. prowokowałam GO. Więc przyszedł i jest wściekły. Och tak bardzo wściekły!!! Boje się go. Lecz czuję także ulgę. Że to już. Już dostałam pierwszy wpierdol. Teraz leżę i skomlę. Daję siniakom oddychać, krwi przyschnąć.

Dwie planety. Dwa elementy wyłamane ze swoich światów stopiły się w całość w przestrzeni absurdu. Masz mnie. Posiadasz. Całą na własność. Rób co chcesz. Możesz. Ulepisz mnie jak wosk, jak plastelinę. Możesz wszystko. Bo ja już jestem Twoja, bo ja już należę do Ciebie. Użyj mnie jak chcesz. W każdym czasie, w każdej pozycji. Możesz opaść we mnie jak w puch. Ja zawsze tu będę. Zawsze zabiorę od Ciebie całe zło, choć na kilka chwil. Ukoję. Sprawię najwyższą rozkosz - sprawię, że zapomnisz.

Lecz...

Kto mnie teraz pokocha?

Kto mnie kiedykolwiek pokocha?

niedziela, 19 kwietnia 2015

Im więcej we mnie czarnej rozpaczy, tym głosniej sie śmieje. Boje sie, że ten dysonans w końcu mnie rozsadzi. Nadal nie istnieję. Dla Ciebie. Izolacja.

Wściekła samotność. Wirtuozeria smutku. Oczy pełne łez zanim sie otworzą. Bez tej rozpaczy nie ma mnie, nie istnieję. Ja jestem rozpaczą. Zobacz mnie! Tylko spójrz! Wtedy odejdę. Daj szanse mi odejść. Proszę, tylko o to proszę...Nie chcę nic więcej.

Dziecko we mgle, dziecko zupełnie bezbronne. Dziecko wołające o miłość. Siedzi we mnie i nie chce wyjść, nie chce odstąpić. Woła, woła do Ciebie.

Izolacja. Nieskończony widnokrąg tęsknoty. Wewnętrzna śmierć.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Przez wiele dni wzrastałam do śmierci okrutnie oszukując się, że tym razem nie umrę. Doznałam zmartwychwstania. Przez wiele dni sunęłam nad ziemią, unosiłam się, nie musiałam stawiać kroków bo coś niosło mnie i kołysało kilkanaście centymetrów nad chodnikiem. Nie musiałam jeść bo żywiłam się światłem słońca i księżyca. Nie musiałam spać, bo śpiąc i tak projektowałam w głowie ten sam film co za dnia tylko bardziej chaotyczny. Nie mogłam spać, bo ten chaos przeganiał spokój i domagał sie ode mnie uporządkowania. Żołądek drżał mi nieustająco, cicho i melodyjnie. Zamieszkał w nim rój dzikich pszczół i prowadził tam swoje wewnętrzne życie. Byłam oślepiona wszystkimi światłami świata, upita całą jego słodkością, oniemiała całym istniejącym we wszechświecie pięknem. Byłam wypełniona czystą i jęczącą miłością, skomlała we mnie tęsknota a skowytem zanosiła się obezwładniająca potrzeba złożenia siebie w ofierze. Zdychałam z pragnienia objęcia Cie ramionami, schowania przed całym światem. Pragnęłam ponad wszystko zabrać każdą najmniejszą cząsteczkę bólu jaką kiedykolwiek odczułeś lub jaką mógłbys kiedykolwiek odczuć. Chciałam Cię schronić w sobie i karmić swoją krwią i ciałem. Chciałam wchłonąć Cię w siebie, abyś był we mnie już na zawsze bezpieczny. Chciałam zlać się z Toba w jedną całość by na zawsze pozostać w Tobie. Chciałam Cię tylko kochać kochac kochać i nigdy już nic wiecej oprócz kochania Ciebie nie robić - nie jeść, nie spać, nie widzieć, nie słyszeć, nie żyć. Bałam sie szaleństwa a jednak chciałam oszaleć.

Powoli opadałam na dno. Najpierw ręce i nogi. Potem głowa. Usta już miałam pełne wody, lecz oczy na wpół otwarte. Wtedy dałes mi znak, że moge już utonąć. Wtedy zanurzyłam do końca twarz i zaczęłam opadać w dół z zawrotną prędkością. Opadłam na muł, w głaszczące wodorosty. Jestem odizolowana, jestem poległa, wykluczona ze świata.

Potwornie sama w swojej potwornej chorobie.

Kolejna moja śmierć.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wczoraj w dzień bylo źle, wczoraj w nocy było źle. Dziś rano było źle, po południu było źle, wieczorem było źle i w nocy jest źle,  Jutro też będzie źle.

Objawiłeś się w moim życiu.

Obawiam się szaleństwa.

wtorek, 27 stycznia 2015

Wychodzę w noc
A ciemność wyłupia mi oczy
Lecz nie na tyle, by nie zauważyć
Światła w twoim domu
Które tak bardzo niepokoi

Nic nie sprawi
Że przestanę się lekać
Nic mnie nie pocieszy
I nic mnie nie ukoi
Każdy oddech 
Jest odrębna historią cierpienia

To co opadło na moje ramiona
Zdaje sie pokrywać cale miasto
Każdą ulicę i każdą postać
I nic nie migocze nawet
Żadnych świetlnych znaków
Tylko ten w twoim domu
Ale to sam lęk i niepokój

Ciężko oddycha się strachem
I ciężko trawi się własną historię
Mozolne są wszystkie ruchy
I bez nadziei wszelkie działania
Jedyne co trzyma przy życiu
To myśl, że ty też własnie umierasz
Nie po to by cię stracić
Ale by wiedzieć, że też tak czujesz