wtorek, 27 maja 2014

Przerażająco mocna jest pamięć rzeczy i miejsc. Najsilniejsza jest pamięć zapachu. Kolejna gorąca noc, która pachnie Tobą. Ulice pachną Tobą! Tak lubisz ciepłe noce. Modlę się o deszcz. Parki na osiedlu krzyczą. Rozpacz miasta w tęsknocie za naturą. Moja rozpacz w tęsknocie.

poniedziałek, 26 maja 2014

Strach chodzić po osiedlu. Twój zapach wypełnia ulice, pełza po schodach, nad chodnikami. Czai się w bramach, kładzie na ławkach, oplata filary. Wyjście z domu obezwładnia mnie. Czuje sie obezwładniona Twoim zapachem w obezwładnionym mieście. Odkrywam nóż w plecach.
Motyle w brzuchu kłębiły sie w takich ilościach, że przez prawie dwa miesiące chodziłam na palcach, gdyż z mojego żołądka cały czas próbowało ulecieć to słodkie, różowe i lepkie romantyczne robactwo, wyginało mnie na wszystkie strony, sprawiało, że czułam i zachowywałam sie jak niespełna rozumu, doprawadzając mnie niemalże do chwili porzygu w najmniej spodziewanym i odpowiednim momencie, sprawiało, że czułam się WYKURWIŚCIE SZCZĘŚLIWA.

Nienazywając, nie definiując, nie wzywając, nie namaszczając, nie umierając.

Zatliło się we mnie życie.

Na horyzoncie niewyraźnie zamajaczył Kaj...Kaj z Krainy Lodu. Lód nie odstępuje. Kaj jest daleko. Bardzo, bardzo daleko. Od 7 lat nie wybrał się aż tak daleko. Wykonuje dużo dziwnych i dość śmiałych ruchów, lecz to nie zbliża go wcale. Nadal tkwi na dalekiej północy. Zima nadal jest wieczna.

Balansując niebezpiecznie na krawędzi absurdu ostatecznie i z dużą ulgą przechyliłam się na Twoją stronę M. A Ty tymczasem pogrążłes się w labiryncie kwiatów i wilczych jagód własnych myśli. Co chwilę wychylał z nich łeb bestii - niecierpliwej, kąsającej, zmiennej i gotowej na wszystko. Pewnej nocy bestia wypełzła powoli i mozolnie z Twojego ciała, spojrzała Ci prosto w oczy i wtedy spuściłeś ją z łańcucha. Wgryzła się prosto w moje serce mając w głowie jedyną słuszna misję - ZNISZCZYĆ WSZYSTKO.

Tak, czuję się zniszczona.

piątek, 2 maja 2014

Nie wiem kiedy...po 2 dniach? jednym? trzech? Ostro i niespodziewanie, jak cios sprutą butelką.

Stało się TO. Wyrzygało się ze mnie, wylało, rozsadziło mi głowę i do dziś nie odstąpiło.

A ja dotąd nie wiedziałam, że TO istnieje.

TO pachnie tak słodko, że muszę to zjeść. Leży przy mnie spokojnie jak tej nocy gdy siedząc w kryjówce na brudnym osiedlu patrzyliśmy w gwiazdy. TO mówi, że ładnie, że pieknie i że to bardzo lubi. Mówi i chce słyszeć. Domaga się. Chce moich myśli i mojego ciała. Dotyka tak delikatnie, aż trudno czasem to poczuć. Pozwala wsuwac się moim palcom w jego dłoń i łapie je w ciepły i kruchy kielich dłoni. Chce trwac w tym bez ruchu, w ciemnym pokoju pod cienkim kocem. Chce rozkoszy. Mojej. Pozwala śmiać sie i płakać. Pozwala mówić i słyszeć śmierć. Pozwala zdjąć moje maski.