niedziela, 19 kwietnia 2015

Im więcej we mnie czarnej rozpaczy, tym głosniej sie śmieje. Boje sie, że ten dysonans w końcu mnie rozsadzi. Nadal nie istnieję. Dla Ciebie. Izolacja.

Wściekła samotność. Wirtuozeria smutku. Oczy pełne łez zanim sie otworzą. Bez tej rozpaczy nie ma mnie, nie istnieję. Ja jestem rozpaczą. Zobacz mnie! Tylko spójrz! Wtedy odejdę. Daj szanse mi odejść. Proszę, tylko o to proszę...Nie chcę nic więcej.

Dziecko we mgle, dziecko zupełnie bezbronne. Dziecko wołające o miłość. Siedzi we mnie i nie chce wyjść, nie chce odstąpić. Woła, woła do Ciebie.

Izolacja. Nieskończony widnokrąg tęsknoty. Wewnętrzna śmierć.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Przez wiele dni wzrastałam do śmierci okrutnie oszukując się, że tym razem nie umrę. Doznałam zmartwychwstania. Przez wiele dni sunęłam nad ziemią, unosiłam się, nie musiałam stawiać kroków bo coś niosło mnie i kołysało kilkanaście centymetrów nad chodnikiem. Nie musiałam jeść bo żywiłam się światłem słońca i księżyca. Nie musiałam spać, bo śpiąc i tak projektowałam w głowie ten sam film co za dnia tylko bardziej chaotyczny. Nie mogłam spać, bo ten chaos przeganiał spokój i domagał sie ode mnie uporządkowania. Żołądek drżał mi nieustająco, cicho i melodyjnie. Zamieszkał w nim rój dzikich pszczół i prowadził tam swoje wewnętrzne życie. Byłam oślepiona wszystkimi światłami świata, upita całą jego słodkością, oniemiała całym istniejącym we wszechświecie pięknem. Byłam wypełniona czystą i jęczącą miłością, skomlała we mnie tęsknota a skowytem zanosiła się obezwładniająca potrzeba złożenia siebie w ofierze. Zdychałam z pragnienia objęcia Cie ramionami, schowania przed całym światem. Pragnęłam ponad wszystko zabrać każdą najmniejszą cząsteczkę bólu jaką kiedykolwiek odczułeś lub jaką mógłbys kiedykolwiek odczuć. Chciałam Cię schronić w sobie i karmić swoją krwią i ciałem. Chciałam wchłonąć Cię w siebie, abyś był we mnie już na zawsze bezpieczny. Chciałam zlać się z Toba w jedną całość by na zawsze pozostać w Tobie. Chciałam Cię tylko kochać kochac kochać i nigdy już nic wiecej oprócz kochania Ciebie nie robić - nie jeść, nie spać, nie widzieć, nie słyszeć, nie żyć. Bałam sie szaleństwa a jednak chciałam oszaleć.

Powoli opadałam na dno. Najpierw ręce i nogi. Potem głowa. Usta już miałam pełne wody, lecz oczy na wpół otwarte. Wtedy dałes mi znak, że moge już utonąć. Wtedy zanurzyłam do końca twarz i zaczęłam opadać w dół z zawrotną prędkością. Opadłam na muł, w głaszczące wodorosty. Jestem odizolowana, jestem poległa, wykluczona ze świata.

Potwornie sama w swojej potwornej chorobie.

Kolejna moja śmierć.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Wczoraj w dzień bylo źle, wczoraj w nocy było źle. Dziś rano było źle, po południu było źle, wieczorem było źle i w nocy jest źle,  Jutro też będzie źle.

Objawiłeś się w moim życiu.

Obawiam się szaleństwa.