To miasto do niedawna
Moim jeszcze było
Dziś objęła je słabość
Jest szarą zmarzliną
Przez mętne okno
Rannego tramwaju
Widzę jak ptaki
O bruk uderzają
Spadając szarpią
W geście rozpaczy
Powietrze zatrute
Od bólu i płaczu
Idę chodnikiem
Opłakanym deszczem
Oddycham podartym
Rozpaczą powietrzem
Obojętnie mijam
Ptasie czarne ciała
Zazdroszczę im śmierci
Też spaść bym chciała
Przez szybę autobusu
Zapłakaną, ciemną
Widzę świat skażony
Smutku pandemią
Przyklejam twarz do szyby
Od piór ptaków czarnej
Podziwiam świat w przededniu
Wojny nuklearnej
Ciężki wieczór opada
Gdy wchodzę do domu
Czuję jakbym wróciła
Do swojego grobu
Stoję w pustym oknie
Z czarną dziurą w głowie
Patrzę na krajobraz
Krajobraz po Tobie
dla S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz