niedziela, 3 sierpnia 2008

Ktoś mi wbił śrubokręt w serce i zabrał mnie z tego miejsca, gdzie nawet czułam że Bóg tak jakby mnie kocha. Rozmawiałam z Nim dużo i wiem, że przynajmniej jeden raz mnie wysłuchał. Być może ta decyzja nie była dla mnie najlepsza, jednak moje życzenie zostało spełnione. Brak mi zapachu powietrza na szczycie, pocałunków słońca na moich plecach, przestrzeni...Brak mi wszystkiego. Jestem kwiatem przesadzonym do obcego ogrodu. Wróciłam na stare śmieci i czuje że to nie moje miejsce. Właśnie, gdzie jest moje miejsce? Co ja tu właściwie robie? Czy to moja ręka i noga? Moje odbicie w lustrze? Moja ulica? Moje łzy? Co jest mną a co nie? Czemu bojąc się cierpienia daję go sobie coraz więcej i więcej? A właściwie co jest DOBREM a co ZŁEM? Sięgnęłam kiedyś po owoc drzewa poznania, lecz odpowiedzi nie uzyskałam. A tylko więcej pytań mi po głowie chodzi...No i to piętno. Piętno zwierzęcej miłości, litości i dobra. „Jam częścią tej siły co wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro”. Ale ja właśnie nie chce już zła. Chcę SPOKOJU. Czy ja kogoś krzywdzę? A dlaczego Kaj coraz częściej mnie nienawidzi? Kto mi powie dlaczego??? Kaj nie powie... „Spaniel kopnięty w brzuch przewraca się na plecy”. Hej! Kaj! Psa się głaszcze a nie kopie...

Tak bardzo bardzo brak mi tego miejsca. Tylko tam potrafię jeszcze marzyć. Tam mieszka moja dusza.

A tu co mam? Tylko śrubokręt w sercu i ciągle kopniaki. I wcale sobie na to nie zasłużyłam.

Brak komentarzy: