poniedziałek, 14 lipca 2014

Pomyliłam dziś słońce z wybuchem nuklearnym. Wyszłam z domu i to miasto znowu mnie udusiło.
Niby wszystko gotowe a nic się nie udaje. Paznokcie mam nadal czerwone. Wiatr podwiewał mi sukienkę. Straciłam resztkę powietrza w płucach. Dusza zebrała sie do rzygania, lecz w ostatniej chwili wszystko przełknęła. Widać to jeszcze nie ta chwila, gdy wszystko ulatuje. Musze podusić się jeszcze, dzień, dwa lub dłużej. Muszę zmęczyć śmierć w sobie, odłożyć na później. Pokonać jadłowstręt. Zmusić mięśnie twarzy do jakiegokolwiek ruchu. Pokonać drżenie dłoni gdy myślę o Tobie. Nie zwracac uwagi na wilgoć w majtkach. Muszę oddychać, muszę otworzyć szerzej oczy. Zasnąć. Wstać. Nie nienawidzieć ludzi. Muszę odbyć drogę powrotną do bólu, gdyż tam jest ciszej i bezpieczniej. Ćma jest jeszcze zbyt słaba, by uciec z otchłani. Spali ja słońce.



Brak komentarzy: